Materiał kupiłam we wrześniu, plan był uszyć od razu, ale jak to z planami bywa, są rzeczy ważne i ważniejsze, ciągła rotacja, w końcu zastał mnie listopad, zmobilizowałam się, i kostium jest. Nawał pracy pozwolił mi na godzinę dziennie, wstawałam wcześnie rano i szyłam, nim się obejrzałam minął tydzień.
Materiał to wełna parzona, bardzo dobra gatunkowo, należy do wełen parzonych cieńszych więc idealnie nadaje się na kostium, podszewka wiskozowa w kolorze czerwonym, obszycie typowe dla marynarek w tym stylu zakupione na allegro, poduszki na ramionach, zatrzaski na przodzie
( nie jestem jeszcze zdecydowana, ale chyba przesunę je o centymetr, bo marynarka wydaje mi się zbyt dopasowana) w spódnicy bardzo prostej z rozporkiem wszyłam kryty zamek i podszewkę wiskozową i oczywiście nie byłabym sobą musi musi być ozdóbka, padło na taki sam motyw jak w płaszczyku zimowym.
( nie jestem jeszcze zdecydowana, ale chyba przesunę je o centymetr, bo marynarka wydaje mi się zbyt dopasowana) w spódnicy bardzo prostej z rozporkiem wszyłam kryty zamek i podszewkę wiskozową i oczywiście nie byłabym sobą musi musi być ozdóbka, padło na taki sam motyw jak w płaszczyku zimowym.
Do uszycia kostiumu wykorzystałam burdę 2/2013 model 107, forma na spódnicę jest z innej Burdy nie pamiętam numeru, tak dawno ją robiłam, że nie wiem. Ale otwierając większość numerów, można znaleźć wiele prostych form i dopasować do swojej figury, moją jest odrobinę zwężona ku dołowi, z każdej strony po 1 cm zaczynając od dołu i kończąc na połowie uda.
Zdjęcia zrobione na tarasie u koleżanki, gdzie widać fragment pięknego jesiennego ogrodu.
Jak pisałam wcześniej wszystko szyłam w wolnych chwilach, jedynie spódniczka powstała w sobotnie popołudnie, jest tak prosta, że nie sprawi problemów nawet początkującym.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz