O uszyciu takiej sukienki, myślałam od dawna, zainspirowała mnie postać Wallis Simpson i jej ślub z księciem Walii.
Edward Windsor był uznany za najlepszego kawalera ówczesnej Europy, opromieniał go splendor następcy tronu, uważano go za przystojnego i czarującego mężczyznę. Jak to się stało, że serce skradła pani Wallis Simpson, prawie czterdziestoletnia Amerykanka nie posiadająca tytułu szlacheckiego i do tego dwukrotna rozwódka.
W styczniu 1936 r. zmarł król Jerzy V, na tron wstąpił Edward VIII, matrymonialne plany, króla stały się problemem brytyjskiego rządu, premier kategorycznie przeciwstawił się małżeństwu króla, zagroził dymisją rządu. Edward otrzymał ultimatum: miłość lub korona, była to trudna decyzja, naprawdę chciał być królem, który zbliży poddanych do monarchii. Kiedy w grudniu 1936 r., Premier przedstawił decyzję króla, wszyscy zamarli z wrażenia, jako pierwszy w historii kraju władca abdykował.
W czerwcu 1937 r. Edward i Wallis pobrali się, ich związek okazał się szczęśliwy.
Niebieska suknia ślubna Wollis S., była najczęściej kopiowaną suknią w XX w., postanowiłam się z nią zmierzyć, ale przerobić ją i bardziej unowocześnić, tak żebym mogła bez obawy założyć w zwykły dzień, jako normalną sukienkę.
Do pary z sukienką, uszyto dla Wollis S., bolerko z tej samej tkaniny i w tym samym fasonie.
Materiał, to zwykła żorżeta, kupiona w ilości 2 m w sklepie stacjonarnym i to jeszcze w promocji, za całe 20 PLN, do tego zamek kryty i podszewka wiskozowa 0,70 m.
Nie chciałam identycznej sukienki, a jedynie podobną do sukni Wollis S.
Zmieniłam w niej: długość na moją ulubioną czyli do kolan, marszczenie pod biustem wyprostowałam i skroiłam z mniejszej ilości materiału, w oryginale jest tak mocno namarszczone, dół rozszerzyłam, krojąc go ze skosu aby falował podczas chodzenia, nie szyłam wdzianka z tego samego materiału tylko dokupiłam sobie proste sweterkowe bolerko w tym samym kolorze.
Nie korzystałam z żadnej formy a jedynie przerobiłam prostą formę z burdy dodając na przodzie i z tyłu na marszczenie, oraz skróciłam stan, odmierzając miejsce pod biustem.
Jako wykończenie dekoltu, zrobiłam małą podwójną falbankę, tył zapinany jest na jedną zatrzaskę. Dół jest dość szeroki, ale nie kroiłam całego koła, musiałam tam wcisnąć po bokach plecy, sukienka jest bez rękawów, zamek kryty wszyłam z boku. Listwa podklejona taśmą.
Mgła, która była w storczykarni, zrobiła z moich włosów taki misz masz, ale to nic, obejrzałam piękne kwiaty.
Z sukienki jestem bardzo zadowolona, chodzę w niej bardzo często, nazywam ją królewska, choć koszt wyniósł mnie całe 27 PLN.
Zwiedzając pałac w Łańcucie i storczykarnię nie wypadło się ubrać inaczej, jak w królewską sukienkę.
Cudownie odtworzyłaś tę sukienkę i wyglądasz w niej zjawiskowo, o wiele piękniej niż Wallis Simpson. Pozdrawiam. :)
OdpowiedzUsuńDziękuję pięknie, trochę pozmieniałam, ale upłyną prawie wiek, więc identyczna by się nie sprawdziła :)
UsuńPozdrawiam serdecznie :)
Anettko, sukienka jest doskonała!!! To niesamowite, jak świetnie udało Ci się przenieść w czasie i uwspółcześnić, a jednocześnie zachować to, co stanowi o istocie i uroku tego modelu. Jestem zachwycona! Wyglądasz wspaniale 😊. Bardzo lubię Cię w takich dopasowanych formach i delikatnych kolorach. Aż promieniejesz. Przepiękny widok 😊.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
Czasami mam jakieś pomysły nie z tej ziemi, ale my szyjące możemy sobie eksperymentować. A sukienka spasowała mi na wiele okazji bo uszyłam ją dwa tygodnie temu, zakładam ją bardzo często, ale na szczęście pranie w pralce nie robi jej krzywdy.
UsuńPozdrawiam serdecznie :)
Anettko, dobrze, że to tylko inspiracja, nie wiem, ale sukienka oryginalna nie podoba mi się zupełnie, może dlatego, że nie jest kompletnie w moim stylu, dlatego czytając byłam zdziwiona, że owa sukienka była często odtwarzana. Po Twoich zmianch sukienka nabrała delikatności i zwiewności, wybrałaś piekny kolor.
OdpowiedzUsuńŚlicznie wygladasz :)
Pozdrawiam serdecznie :)
Szyjąc ją pomyślałam, że wiele osób się zdziwi, oryginał nie podoba się wszystkim, ale kiedyś natknęłam się na ranking sukien ślubnych i ta była na pierwszym miejscu jeśli chodzi o kopiowanie, natomiast inne miały pierwsze miejsca ze względu na inne walory. Moja jest bardzo zwiewna ze względu na materiał, przy wietrze trzeba się pilnować.
UsuńPozdrawiam serdecznie :)
Twoje wersja podoba mi się bardziej niż oryginał. Ślicznie w niej wyglądasz a sama sukienka wyglada jakbyś uszyła ją z letniej mgiełki, lekka i delikatna.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Ania:)
Dziękuję Aniu, materiał kupiony w znanym sklepie, wiesz którym i jestem z niego zadowolona, jest taka jak piszesz :)
UsuńPozdrawiam ciepło :)
Bardzo podoba mi się Twoja interpretacja i szczerze mówiąc nie wiedziałam, że ta sukienka była najczęściej kopiowana w XX w. Tym bardziej podoba mi się ten wpis, takiej wiedzy nigdy za wiele ;) W sumie nie dziwię się, że sukienka Ci się spodobała, jest ponadczasowa, prosta i bardzo elegancka, do tego w pięknym kolorze :) Twoja sukienka posiada te same cechy, a Ty wyglądasz przepięknie. Idealnie podkreśliłaś wszystkie swoje atuty, a włosami się nie przejmuj, taka napuszona, żyjąca swoim życiem czuprynka też ma swój urok ;)
OdpowiedzUsuńMoże bardziej od samej sukienki w pierwszym momencie oczarowała mnie Wallis i chciałam uszyć coś w jej stylu, który był dość specyficzny, ale moje zmiany jednak dużo zmieniły i do końca nie wiem czy uchwyciłam to coś, ale czytając Twój komentarz trochę się uspokoiłam.
UsuńPozdrawiam serdecznie :)
Sukienka jest przepiękna a jaka ciekawa inspiracja, nie znałam tej pary ale jak na suknię ślubną to ta sukienka Pani Simpson jest bardzo nietypowa. Szyłam kiedyś podobną sukienkę, może nie tak dopieszczona jak Twoja, ale też się inspirowałam modą retro.
OdpowiedzUsuńhttp://www.dalwi.pl/2013/05/rozowa-sukienka-z-patkami-w-pasie.html
Moda retro ma swój urok, ja się zachwycam takimi sukienkami, oczywiście nie każdy lubi ten styl ale uważam, że na uwagę zasługują tez lata 50, tam większość zasługuje na kopie.
UsuńPozdrawiam i chętnie obejrzę Twoją wersję retro :)
Do historii przeszło też jej powiedzenie: koieta nigdy nie jest za szczupła.
OdpowiedzUsuńMam takie wrażenie, że w jakiejś starej burdzie jest wykrój na sukienkę ślubną inspirowaną tą od Wallis i mam też takie wrażenie, że jest ładna.
Twoja sukienka przez wybór wykroju ( bardzo amerykański), materiału i koloru jest przesłodka, wyglądasz jak laleczka:)
Buziaki,
Ewa
To powiedzenie pasuje do Wallis idealnie i przyznam się, że nie słyszałam tego. W jednym z numerów Burdy jest niby taka sukienka, ale jeszcze bardziej odbiega od oryginału niż moja, oglądałam ją wiele razy i tez zastanawiałam się nad uszyciem. Rozśmieszyłaś mnie tą laleczką :)
UsuńPozdrawiam serdecznie :)
Piękna sukienka, kolor, delikatność tkaniny i krój są naprawdę idealne dla Ciebie. Nigdy wcześniej nie widziałam sukni Wallis S., muszę przyznać że zdecydowanie wolę Twoją wersję, obie z córką Cię podziwiamy :-) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńDziękuję, dziękuję, ale mi miło, cieszę się że sukienka się podoba, najpierw myślałam, że jest wyjątkowa ale tak często w niej chodzę, że teraz wydaje mi się taka normalna. Pozdrawiam serdecznie i Ciebie i córkę :)
UsuńАнетта, такое красивое платье получилось. Такой нежный образ. Очень, очень и очень красиво!!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo, miło mi i pozdrawiam :)
UsuńPięknie wyglądasz w tej sukience,królewsko ;) super faosn i kolor i sceneria do zdjęć idealna:)
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo, sceneria wyjątkowa, polecam zwiedzanie i pozdrawiam :)
UsuńSukienka jest bardzo, bardzo stylowa, świetnie pasuje i wygląda na Twojej figurze (smukłość sylwetki oprócz proporcji tym przypadku jest nieodzowna). Śliczny kolor tkaniny, idealny dla blondynki (coś o tym wiem :)) Sztuką jest przenieść pierwiastek oryginału do współczesnych kanonów i to Ci się doskonale udało. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńDziękuję serdecznie, miło mi czytać Twój komentarz, niebieski kolor bardzo mi się podoba i tak się zastanowiłam, ze nie mam w zasadzie nic w tym kolorze i po uszyciu sukienki jestem teraz zachwycona tym kolorem. Pozdrawiam ciepło :)
UsuńAnettko sukienka jest prześliczna, i kolor i fason super. Do twojej delikatnej urody taki lekki błękit pasuje idealnie. Wyglądasz cudnie ;-)
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo, miło mi czytać. Pozdrawiam :)
UsuńJak sama postać Wallis Simpson jest ciekawa, tak suknia, którą miała na sobie w dniu ślubu, w ogóle do mnie nie przemawia. Może to ponura atmosfera londyńskiego dworu rzuca na nią cień... .Twoja wersja sukienki, tak subtelna, elegancka, tak pasująca do Ciebie, przywołuje na myśl małe miasteczka nad cichymi zatoczkami śródziemnomorskiego błękitu... Zapewne miejsc, będących niemymi świadkami uczucia, które na długie lata i wbrew dworskiemu otoczeniu, na długie lata połączyło Wallis i Edwarda
OdpowiedzUsuńSuknia jest specyficzna i nie koniecznie się podoba wszystkim, mnie się podoba ale w wersji współczesnej. Postać Wollis, fascynuje od lat i zapewne jeszcze nie jedno pokolenie z zaciekawieniem przeczyta jej życiorys. Pozdrawiam :)
UsuńWspaniała inspiracja! No i świetna, wakacyjna sukienka Ci wyszła. Jestem pod wrażeniem Twojej wyobraźni - jak dopasować byle jaki wykrój pod swoje wyobrażenie. Super!
OdpowiedzUsuńSukienka mi spasowała, mogę to tak nazwać, choć mój M. mówi: tobie pasuje zawsze ostatnio uszyta rzecz, dopóki nie uszyjesz kolejnej. Może i trochę prawdy w tym jest, ale w sukience chodzę dość często. Pozdrawiam :)
Usuń